Twitter. 1 Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników. i nie siada w kole szyderców, 2 lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą. 3 Jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, które wydaje owoc w swoim czasie,
Witam. Chciałabym się podzielić moim problemem i chętnie usłyszę jakieś rady. Mam problem z panowaniem nad nerwami. Zazwyczaj staram się to jakoś zdusić w sobie zwłaszcza, gdy jestem przygotowana na to, że może stać się coś złego/ denerwującego. Niestety, gdy coś nagle mnie denerwuje dostaje szału i nie kontroluje siebie. Krzyczę, rzucam wszystkim, nie interesuje mnie to,że mogę ponieść przez to jakieś konsekwencje a nawet oczekuje tego jak np w pracy, gdy się zdenerwuje i zaczynam mój niekontrolowany występ, nawet głośno mowie, ze nic mnie nie interesuje i mogą mnie zwolnić. Obawiam się, że w końcu do tego dojdzie. Mój partner również nie jest zadowolony z moich ataków i ciągle zwraca mi uwage. To jest jak takie uderzenie adrenaliny, dzieje się nagle, czuję się jak w śnie i nie panuje nad sobą przez kilka minut a w tym czasie robię destrukcyjne rzeczy. Gdy denerwują mnie blachostki potrafię na chwilę zatrzymać się i wziąć głęboki oddech, żeby się uspokoić, ale w nagłych sytuacjach nic nie pomaga. Jak mogę sobie z tym poradzić? Nie chce stracić pracy ani nie chce rozstać się przez to z partnerem. Ciągle pracuje nad sobą, ale tych wybuchów agresji nie potrafię zlikwidować. Proszę o rady.
Metoda 1: Daj sobie chwilę wytchnienia. Często, gdy ktoś przeżywa silne emocje, możemy od niego usłyszeć na przykład. „muszę się przejść”, albo „potrzebuję chwili”. Jest to bardzo intuicyjna, ale bardzo dobra metoda.
Witam, mam problem ze sobą, a konkretnie z panowaniem nad moimi emocjami. Zawsze byłam nerwowa, ale uważałam to za cechę swojego charakteru, ale od jakiegoś czasu jest to bardzo nasilone i uświadomiłam sobie, ze moje zachowanie nie jest normalne. Wiem, ze powinnam udać się do psychologa, ale niestety taka możliwość będę miała dopiero w sierpniu. Często drobiazgi wyprowadzają mnie z równowagi np. źle ułożone buty w przedpokoju czy naczynia w szafkach, potrafię z tego zrobić niemała awanturę. Takie sytuacje zdarzają się codziennie a czasem nawet kilka razy dziennie. Jeśli coś dzieje inaczej niż ja sobie zaplanowałam lub mam inne zdanie na dany temat natychmiast wybucham. Mimo, ze po każdej takiej sytuacji obiecuje sobie, ze następnym razem nad sobą zapanuje nic się nie zmienia... Najgorsze jest to ze nie potrafię nad sobą zapanować w miejscach publicznych, przy znajomych i rodzinie, swoim zachowaniem ranie bliskie mi osoby... Kiedy wybucham czuje się jakbym działała w amoku, nic co się dzieje dookoła mnie nie ma znaczenia. Z czasem jest to coraz silniejsze kiedyś przynajmniej potrafiłam zapanować nad czynami, teraz niszczę wszystko co mam pod ręką, nawet zdarzyło mi się rzucić z pięściami na mojego chłopaka...przez co mój związek jest na etapie rozpadu. Jestem przerażona tym co się ze mną dzieje, chce się zmieniać i walczyć z tym ale nie wiem jak to zrobić. Będę bardzo wdzięczna jeśli ktoś mi coś podpowie, udzieli jakiś rad.
Witam i proponuję wizytę w gabinecie,gdyz borderline to zaburzenie osobowości,które lekami można złagodzić tylko pod kątem intensywności pobudzenia,ale nie zmienić mechanizmu ani go zrozumieć,by móc nim świadomie kierować.Proponuję więc psychoterapię,wg.procedury:najpierw indywidualna,następnie w grupie.Zapewniam,że bedzie lepiej.
Jeśli miałbym się podjąć odpowiedzi na powyższe pytanie jednym zdaniem to: granica między asertywnością a agresją zawiera się w odpowiedzialności. Wiem, brzmi dziwnie i tajemniczo. Poniżej w kilku zdaniach postaram się opowiedzieć dlaczego tak może być. Asertywność i agresja – charakterystyka pojęć Asertywność i agresja to dwa zupełnie odmienne sposoby komunikowania tego, co myślisz, czujesz, co Ci się nie podoba a co przeszkadza. Postawy, jakie przyjmujesz w stosunku do innych ludzi wzbudzają różne reakcje. Być może, w odpowiedzi na czyjeś zachowanie automatycznie, niemalże odruchowo reagujesz złością, próbując się obronić lub zawalczyć o własne prawa? Dzieje się tak wtedy, kiedy masz poczucie, że Twoje granice zostały naruszone – Twój wewnętrzny spokój został naruszony. Postawa agresywna Przykłady postawy agresywnej: w sklepie ktoś stojący w kolejce za nami, w opryskliwy sposób skrytykuje, że np. “za wolno robimy zakupy”, “jesteśmy ślamazarni” itp. podczas domowej sprzeczki jedno zarzuca drugiemu: “nie umiesz podejmować decyzji”, “zawsze utrudniasz” , “do niczego się nie nadajesz” itp. Takie zachowania mogą prowadzić do niżej opisanych sposobów reagowania: Ucieczka W przedstawionych powyżej przykładach możemy zareagować na różne sposoby. Każdy człowiek ma wyuczony, preferowany typ reakcji na rozmaite sytuacje. Taki rodzaj preferowanej reakcji jest automatyczny i najczęściej uruchamiany niemal natychmiastowo bez zbędnej refleksji, lub analizy. Po prostu wybieramy utarte ścieżki. Często nie zastanawiamy się, co moglibyśmy zrobić w odrębny spsoób, żeby w danej sytuacji poczuć się inaczej np.: bezpieczniej. Sytuacje konfliktowe mogą się przerodzić w wielką kłótnię, która dostarczy nam różnych negatywnych doświadczeń emocjonalnych: złości, lęku, żalu, smutku, poczucia winy. W takich warunkach raczej niemożliwym jest znalezienie konstruktywnego rozwiązania konfliktu. Jedną ze strategii radzenia sobie z konfliktami jest ich unikanie – swoista ucieczka przed problemem, lub osobą i jej zachowaniem. Możemy odczuwać lęk przed konfrontacją, która obarczona jest koniecznością rezygnacji z komfortu, spokoju i bezpieczeństwa. Ów spokój i bezpieczeństwo bywa bardzo pozorne. Jest to często paradoks, bo w sytuacji w której poddajemy się bez walki często uruchamiamy, lub potwierdzamy swoją negatywną samoocenę; np.: “jestem za słaby żeby się przeciwstawić”, “nie mam tyle odwagi”, “jestem tchórzem”. Przeżywając porażkę możemy czuć złość na siebie i pielęgnować przekonanie, że nie potrafimy zareagować – powiedzieć „stop”. Boimy się, że ta druga osoba będzie dalej atakować i nie poradzimy sobie w tej potyczce. W ten sposób budujemy lub potwierdzamy wewnętrzny obraz siebie i napędzamy mechanizm – swoisty zaklęty krąg: Boję się zareagować → Myślę, że jestem do niczego i że sobie nie poradzę → Czuję lęk → Unikam sytuacji→ Uciekam → Następnym razem też boję się zareagować, bo ucieczką wzmacniam swój lęk (przecież bym nie uciekał, gdyby nie było się czego bać) → Myślę, że jestem do niczego i że sobie nie poradzę → Boję się zareagować → Czuję lęk → itd.… W tym też miejscu zachęcam do autorefleksji na temat tego jak my, oraz inni mogą się poczuć w danej sytuacji; tj.: w trakcie trwania kłótni, oraz po jej zakończeniu. Zanurzając się w głąb swoich emocji możemy dokonać swoistego monitoringu: jak ja się czuję, co ja robię, czemu to służy, oraz jak się będę czuł jeśli podejmę różne działania. Warto szczególnie zadać sobie pytanie, jak chciałbym się czuć i jak może czuć się druga osoba pod wpływem mojego zachowania. Niech za przykład posłuży sytuacja, w której się bardzo zdenerwowałem i postanowiłem nakrzyczeć na kogoś, żeby wpłynąć na jego zachowanie. W tym przypadku towarzyszy mi emocja złości. Mogę sprawdzić czy jeśli nakrzyczę na drugą osobę: jak ona zareaguje i co poczuje. Wystarczy tylko, że spróbuję wyobrazić siebie na jej miejscu. Jeśli zareaguje podobnie jak ja: krzykiem, to czy nie stanie się tak, że moja złość wzrośnie? A może dodatkowo pojawi się lęk – strach przed agresją słowną. Jeśli tak to czy mój stan emocjonalny jest dla mnie dobry, czy w ten sposób czuję spokój i ulgę. Jeśli nie, to może warto zrobić coś innego niż krzyczeć? Co mogę zrobić? Atak Może być też tak, że elokwentną, ale obraźliwą frazą dokonamy (publicznego) nokautu oponenta. Wynosząc oprócz poczucia wyższości i górowania nad pokonanym, poczucie winy i kaca moralnego. Oczywiście może być tak, że to my jesteśmy osobą która prowokuje innych; np.: ponagla innych w kolejce w sklepie. Czekamy z poczuciem krzywdy, że przez czyjąś opieszałość i ślamazarność gdzieś się spóźnimy. Postanawiamy zaatakować, żeby wywrzeć wpływ na czyjeś zachowanie. Często jednak się okazuje, że taka postawa nie przynosi zamierzonego efektu, a wręcz odwrotnie. Zaatakowany człowiek będzie się bronił, lub stawiał opór. Tak czy inaczej czas stania w kolejce może się wydłużyć. Tym samym spowodować w nas eskalację złości i poczucia bezsilności. Jak również wywołać poczucie winy i wstydu za doprowadzenie do niepotrzebnej kłótni. Zapętlenie w złości – kiedy złość dominuje w życiu Przeżywanie emocji złości nie jest problemem samym w sobie. Złość to uczucie, które w codziennym funkcjonowaniu pozwala nam identyfikować sytuacje, w których zostają naruszone nasze granice oraz zakłócony nasz wewnętrzny spokój. Gdybyśmy jej nie odczuwali nie wiedzielibyśmy, czy jakieś zachowanie innych ludzi nie jest zgodne np.: z naszymi oczekiwaniami. Trudność w radzeniu sobie z przeżywaniem złości w relacji z ludźmi objawia się na etapie wyrażania tej emocji w sposób agresywny – naruszający granice komfortu. Styl wyrażania emocji, w tym złości, jest również wyuczony w procesie modelowania i socjalizacji od najmłodszych lat. Kiedy ktoś – poprzez wielokrotne zmuszanie nas do czegoś używał agresji, wywołując lęk i poczucie bezsilności, mógł nas nauczyć bezradności. Brak możliwości stawienia oporu kształtuje postawę uległą wobec innych. Uczy częstego wybierania strategii ucieczkowej (unikanie konfliktów, żeby nie narazić się na czyjąś złość). Jak również tego, że gdy samemu będziemy agresywni to wywrzemy wpływ na innych poprzez wzbudzanie w nich strachu. Ktoś coś osiągnął bo się baliśmy, a później samemu stosując agresję udaje nam się uzyskać coś od innych. Uczymy się, że to skuteczny sposób “dbania o własne prawa i granice”. W efekcie może być tak, że będziemy funkcjonować w jednej lub w drugiej skrajności. Będąc agresywnym wobec innych, lub podporządkowując się, ulegając innym w obawie przed agresją. Czyli albo przerzucając odpowiedzialność za nasze emocje na innych, lub unikając odpowiedzialności za to jak się czujemy. Złość skierowana na zewnątrz, bo to czyjaś wina, że mam źle Próbując przeforsować swoje potrzeby siłowo, można spotkać się z oporem, na którego przełamanie trzeba by poświęcić jeszcze więcej energii i wysiłku. W efekcie końcowym i tak może okazać się, że korzyści emocjonalne (zadowolenie z “wygranej”) są mniejsze niż poniesione koszty i konsekwencje emocjonalne (wyczerpanie “walką”, doświadczanie złości i lęku, bycie w gotowości do ataku i trwanie w konflikcie). Przykładem może być autorytarna i agresywna w swej postawie partnerka, która ma poczucie, że musi wymóc jakieś działania na swoim partnerze. Z czasem może czuć się unikana i odrzucana, co w efekcie też może ją złościć. Na przykład: agresywna żona/partnerka narzucająca swój gust partnerowi np. w kwestii doboru ubioru na wspólne spotkania ze znajomymi, poprzez atakowanie go: “wyglądasz jak głupek”, “masz beznadziejny gust”, lub szantaż “jak się nie przebierzesz, to ja z tobą nigdzie nie wychodzę”. W naturalny sposób jej partner może reagować przeciwnie do jej intencji – oporem, lub swoistą blokadą zachowania. Sam będzie przeżywał złość, a być może smutek, lub też poczucie winy. Jeśli uzna, że on swoim zachowaniem doprowadza ją do złości. Podsumowując: gdy jej partner będzie się buntował, to może wywołać u niej jeszcze większą złość. W efekcie może prowadzić to do pogłębienia konfliktu. Przy kolejnej podobnej sytuacji on może zdeklarować niechęć do wspólnych wyjść, lub uchylać się/unikać podobnych sytuacji. W dalszej perspektywie kobieta ta może uznać, że on nie chce spędzać z nią czasu, lub nie lubi jej znajomych. Istnieje ogromne ryzyko, że to w dalszym ciągu będzie wzbudzać w niej złość – że ona nie ma na niego wpływu, a on unieważnia jej potrzebę wspólnego spędzania czasu. Dopóki on nie nazwie tego co się dzieje, a ona nie będzie gotowa wsłuchać się w tą wersję opisu. W konsekwencji ona będzie żyła w przekonaniu, że to jego wina, że przeżywa złość do niego. Złość skierowana do środka (autoagresja), bo to moja wina, że mam źle Przekonanie, że lepiej nie narażać się na konflikty i kłótnie, często bierze się stąd, że mamy “w głowie” zbudowany pewien model konfliktu, który nam się nie podoba. Mogąc doświadczyć kłótni rodzinnych jako dziecko, w późniejszym życiu nie chcemy odtwarzać podobnych sytuacji. Nie chcemy przeżywać również przykrych emocji: lęku, złości, bezradności. Myślimy, że nie ujawniając naszych uczuć związanych z danym wydarzeniem lub osobą, unikniemy sytuacji konfliktowej, w prawdzie przenosząc konflikt do naszego wnętrza (poprzez jego przeżywanie). Kłopot polega na tym, że ładunek emocjonalny jak każda energia – w przyrodzie nie ginie. Może być tylko w coś przekształcona. Jeśli decydujemy się nie ujawniać swoich emocji to kierujemy je do środka – na siebie. Mając nie wyrażone: żal, złość, lub też bardzo pozytywne uczucia (lubienie, uznanie) możemy je przekształcić w zarzut wobec siebie. Najczęściej budujemy treści związane z oceną siebie. Przykładowo: “jeśli nie jestem w stanie powiedzieć komuś co do niego czuję, to znaczy że jestem tchórzem”, “jestem słabym człowiekiem”, albo “niegodnym miłości”, “gorszym, którego nikt nie rozumie”. Nasycone negatywną samooceną treści same w sobie są komunikatem agresywnym. Sytuacja, która nierzadko odciska swoje piętno na wielu relacjach między ludźmi to przykład, gdy mąż autorytarnie decyduje o wspólnie spędzanym czasie. Żona pomimo, że jej się to nie podoba nic nie mówi, żeby uniknąć konfliktu. On będzie się uczył, że decyduje za nią, później już w ogóle nie biorąc pod uwagę jej zdania. Ona z kolei będzie mogła się poczuć nie ważna, że jej zdanie się nie liczy (chociaż nic nie mówiła…). W efekcie może doświadczyć poczucia bycia niezrozumianą, pomijaną, ale też myśleć że jest zbyt słaba żeby walczyć o swoje potrzeby. Asertywność – remedium na agresję Postawa asertywna zakłada, że my w kontakcie z drugim człowiekiem będziemy otwarcie i wprost komunikowali co myślimy i czujemy. Pozwalamy sobie na wyrażanie swoich potrzeb i chronimy własnych praw, ale przy jednoczesnym poszanowaniu praw drugiej osoby. Wgląd – rozumienie własnych emocji Gdyby spróbować zobrazować, na czym to polega możemy odnieść się do przykładu z niecierpliwym klientem w kolejce w sklepie. Klient ten wie, że się spieszy i czuje napięcie związane z tą sytuacją. Różnica polega na tym, że zamiast atakować, czy obrażać oczekujących w kolejce może poprosić o ustąpienie pierwszeństwa, bo się spieszy. Oczywiście może się zdarzyć, że osoba poprzedzająca odmówi, gdyż też się spieszy. Wówczas asertywność zakłada poszanowanie prawa drugiego człowieka do udzielenia nam odpowiedzi negatywnej. Niezależnie od wyniku komunikatu, dochodzi do interakcji, która pozwala rozładować emocje, oraz daje szansę na zrozumienie drugiej osoby. Odzwierciedlanie – rozumienie emocji innych ludzi Ważną składową dającą przestrzeń do podejmowania prób bycia asertywnym jest wyobrażenie sobie, jak może czuć się druga osoba kiedy coś usłyszy, lub doświadczy reakcji. Można zawsze zadać sobie pytanie – jakbym chciał(a), żeby mnie inni traktowali w konkretnych sytuacjach. Następnie sprawdzanie takiej postawy w codziennym życiu – również, a zwłaszcza w relacjach z bliskimi ludźmi. Nadmierna uległość Dotyczy to również osób nadmiernie uległych i nie potrafiących odmawiać. W pewnym sensie brak asertywności wynikać może z przekonania, że jeśli nie będę spełniał(a) czyichś oczekiwań to inni nie będą mnie akceptowali. Nie będą mnie lubli. Przykładem jest uległa żona, lub uciekający przed konfrontacją klient. Człowiek tak działający może się bardzo eksploatować, być ciągle zmęczony, nie mieć czasu dla siebie. Zaś w środku przeżywać złość na siebie i innych. Wyrzucać sobie, że “nie potrafię powiedzieć stop”, lub “inni są źli, bo przerzucają na mnie wszystkie swoje sprawy”. Postawa asertywna – komunikat “ja” Postawa asertywna nie zakłada, że “musi być tak jak chcę”. Tylko, że mam prawo mówić, co chcę i wyrażać swoje potrzeby, bez naruszania potrzeb innych. Asertywny mąż, który jest zły na żonę powie: “jest mi trudno samemu podejmować decyzje”, albo “czuję złość, że jeszcze nie podjęłaś decyzji, bo czuję, że zostaję z tym sam”. Asertywny klient powie: “Przepraszam. Bardzo się śpieszę, czy mogę jakoś pomóc w pakowaniu zakupów?”, lub “Przepraszam. Bardzo się spieszę. Czy mógłby pan/pani trochę szybciej robić zakupy?”. Niezależnie od tego, czy identyfikujesz się jako osoba nadmiernie podporządkowana, czy jawnie agresywna w zachowaniu, dopiero gdy spróbujesz wziąć odpowiedzialność za swoje uczucia – czyli wyrażać na zewnątrz to co Ci się nie podoba, czego nie chcesz robić, co chcesz robić, z czego zrezygnować, a co zmienić – masz szansę uwolnić się od negatywnych emocji, czyli schodzić ze ścieżki agresji i dążyć drogą asertywności. Poczucie własnej wartości Najczęściej źródłem agresji jest niestabilna, lub niska samoocena. Aby nauczyć się być asertywnym – żyć w zgodzie ze sobą i innymi – niewystarczające będzie poznanie sztywnych technik: “mówienia stop” i “stawiania granic”. Kluczowe jest poznanie siebie. Zbudowanie na tyle pozytywnego obrazu siebie, żeby móc uznać, że “ja” jestem “w porządku” w odniesieniu do siebie i innych ludzi. Wtedy inni i otaczający świat też mogą okazać się być “w porządku” w stosunku do mnie. Więcej na temat poczucia własniej wartości pisaliśmy tutaj. Warto zacząć zmianę postawy od drobnych, codziennych spraw, a być może odkryjesz dlaczego dobrze jest być asertywnym. Specjalizuje się w terapii zaburzeń lękowych i zaburzeń nastroju, z uwzględnieniem ich w przebiegu zaburzeń osobowości. Pomaga w rozwiązywaniu problemów związanych ze stresem w pracy i wypaleniem zawodowym. Pracuje też z osobami mającymi trudność z budowaniem i utrzymaniem bliskich relacji. Czytaj więcej…
Jak się wkurzę, to nie panuję nad sobą. Jestem strasznie zdenerwowana, cała się trzęsę, mam ochotę rzucać, rozwalać, robić sobie krzywdę. Wczoraj pokłóciłam się z mężem - o to, co zwykle.
Odezwała się do mnie jedna z moich czytelniczek, która już dużej nie potrafi znieść niekontrolowanych wybuchów złości swojego partnera. Facet denerwuje się z byle powodu, jest zrzędliwy, nieprzyjemny i czepliwy. Kompletnie nie przypomina dawnego siebie, na dodatek jego wybuchowe zachowanie odbija się na jej samopoczuciu, do tego stopnia, że biedaczka potrzebuje chwili, aby wejść do własnego domu. Jak sama mówi o sobie, w pracy jest pozytywną, komunikatywną i uśmiechniętą osobą, a po powrocie do domu, boi się własnego cienia, aby nie dawać mu powodów do nieprzyjemnych uwag i nieustającego pouczania. Stara się jak może, gotuje, sprząta i nie lata po mieście ze znajomymi. Jest dla niego kiedy on jej potrzebuje, ale to wszystko działa tylko w jedną stronę… Za jej słowami odczuwam ogromny dylemat i pytanie „co dalej z moim związkiem? Jak do niego dotrzeć i sprawić, aby zamienił nerwy na spokój i wyrozumiałość?” Myślę, że odpowiedź na te pytania powinna paść publicznie – jednak nie będzie to przekaż do uciemiężonych partnerek, a proste męskie słowa od faceta dla faceta. Kolego, nie wiem czym się zajmujesz i jaki masz problem ze sobą, ale sytuacja, w której Twoja kobieta boi się wejść do domu, bo atmosfera, którą tworzysz jest tak gęsta i toksyczna, że można by ją ciąć nożem, jest nie do zaakceptowania. Wiesz co w pierwszej kolejności, większość z nas by jej poradziła? Uwaga, cytuje: „Kopnij go w dupę i przestań się męczyć”. Jednak dam Ci szanse, licząc na to, że prostymi i żołnierskimi słowami będzie się dało chwycić Ciebie za mordę i Tobą wystarczająco wstrząsnąć, abyś mógł się wziąć w garść i wszystkim udowodnić, że miałeś po prostu cięższy okres i nadal jesteś fajnym gościem, z którym miło można spędzić czas. To od Ciebie zależy ile z tego wyciągniesz, bo okres niańczenia Cię i dmuchania na Ciebie jak na jajko, masz już dawno za sobą. Daj mi choć dwa powody dla których miła, uczynna, zaangażowana, komunikatywna, piękna i mądra kobieta miałaby spieprzyć sobie z Tobą życie? Wymyślanie tych argumentów możesz sobie oczywiście darować, ponieważ nikt nie ma prawa pozbywać ludzi pogody ducha i radości z życia. Pamiętasz jej dawny uśmiech, czy już zapomniałeś, bo od tak dawna ona nie jest w stanie się przy Tobie szczerze uśmiechnąć? Wkurza Cię, że nie jest chodzącym ideałem, który nie jest w stanie przewidzieć, gdzie szanowny pan i władca życzy sobie, aby postawiła obiad? A może wielebny pan nie życzy sobie dziś makaronu? Czy ma Ci jeszcze otworzyć browar, włączyć fife i niczego od Ciebie nie wymagać? A czy Ty jesteś chodzącym ideałem? Kiedy zrobiłeś coś dla niej? Kiedy wziąłeś na klatę domowe obowiązki? Czy jak święta krowa, uważasz, że to baba ma wszystko robić, bo Ty jesteś umęczony życiem i robotą? Jakby ona nie była… Pamiętaj, że nikt nie będzie z Tobą z przymusu. Ludzie angażują się w ludzi z wyboru, a Ty swoją postawą nie dajesz żadnego sensownego argumentu, aby dalej Cię znosić. Masz gorszy dzień? A może miesiąc i rok? Wkurzył Cię szef? Kierowca na drodze? To bez znaczenia, bo nic nie daje Ci przyzwolenia, abyś przelewał swoje frustrację na Bogu ducha winną kobietę, która robi wszystko jak najlepiej potrafi i się stara, aby niczego Ci nie brakowało i żebyś był zadowolony. Nie jesteś dzieckiem, aby nie potrafić nad sobą zapanować. Jeśli nie potrafisz utrzymać zimnej krwi i otrząsnąć się w porę, to walnij dwa razy głową w ścianę i może Ci przejdzie. Jak możesz pozwalać sobie na rzucanie przekleństw i darcie ryja, na kogoś kto jest od Ciebie słabszy? Myślę, że Twoim jedynym problemem są… problemy z samym sobą. Powinieneś się leczyć, ponieważ Twoje niedojrzałe zachowanie i postawa gówna, które chce być traktowane po królewsku, jest toksyczne i nie do zaakceptowania. Twierdzisz, że droga wolna? Że jak jej się nie podoba to może sobie zmienić? To po cholerę, później za nią latasz, przepraszasz i obiecujesz poprawę? Doskonale wiesz ile Twoje słowa są warte… Weź się w garść, bo sam nie miałbyś żadnej przyjemności z byciem z kimś, kto kompletnie Cię nie szanuje, odpowiada półsłowami i o wszystko potrafi się dopierolić, choć sam nic od siebie nie daje. Nie ma nic gorszego jak bycie z bycie z furiatem, tylko dlatego, że wciąż daje się szanse, mając na uwadze, że kiedyś ta osoba była inna i potrafiła nas dobrze traktować. W tym momencie wykorzystujesz swój ostatni kredyt zaufania, który dla Ciebie ma. Wszyscy jej radzą, aby sobie Ciebie odpuściła – łącznie z jej intuicją, która słusznie podpowiada, że przy Tobie nie ma żadnej przyszłości. Dasz za wygraną? Staniesz przed lustrem i przyznasz sam przed sobą, że na gówno zasługujesz? Pokaż wszystkim, że się mylą. Zacznij od siebie wymagać i dawać wszystko co najlepsze, bo nikt nie jest niezniszczalny i na dłuższą metę nie będzie skazywał się na tetryka, gbura i buca. Życie ma się jedno i nie po to, aby je marnować z ludźmi, którzy na nas nie zasługują. Możesz być pewny, że ona to doskonale rozumie i Twój czas w jej sercu dobiega końca. Ratuj to, jeśli tak jak mówisz, nadal Ci na niej zależy. Jeśli nie potrafisz się ogarnąć, to chociaż wykaż tego chęć i sięgnij po pomoc psychologa. Dziś to żaden wstyd, udać się do specjalisty, który będzie wiedział jak Ci pomóc. Myślę, że to niewielki wyczyn w kontekście tego, że odzyskasz wspaniałą osobę, która jeszcze ma resztki siły, aby przy Tobie trwać. Która jeszcze ma nadzieję i szansę dla Ciebie, licząc na to, że w końcu się zmienisz na lepsze. Musisz wiedzieć, że jeśli nie przyjrzysz się sobie głębiej i rzeczywiście nie wyplewisz z siebie wszystkiego co negatywne i uciążliwe, to niezależnie od tego, w ilu związkach byś był, każdy z nich skończy się tak samo… nikt bowiem, nie będzie niszczył sobie życia na człowieka, który jest toksyczny. Ja chcę wierzyć, że taki nie jesteś. Że potrafisz być mądrym gościem, który umie pochylić głowę i przyznać się do własnych słabości i błędów. Zapamiętaj, że silnym nie jest ten, kto upokarza i wygrywa ze słabszymi, ale ten, który umie odpuścić, aby pomóc innym stać się szczęśliwszymi. I na sam koniec, kilka zdań dla Ciebie dziewczyno. Bądź dzielna, ale nie łatwowierna. Nie wierz już w słowa, a zwracaj uwagę na czyny. Powiedz głośno czego sobie nie życzysz i czego nie będziesz tolerować. Jeśli on dalej nie będzie zachowywał się z szacunkiem, to nie miej złudzeń. Bądź dla niego życiową lekcją, którą srogo popamięta. Wtedy zrozumie, że ludzi powinno traktować się z wzajemnością i oddawać im tyle samo dobra, ile od siebie dają. Dałam ci tysiąc szans na miłość Uciekając przed demonami w twojej głowie Więc wzięłam je i uczyniłam moimiNie zauważyłam tego, bo moja miłość była ślepa 370 osób przeczytało
W „Na dobre i na złe” gram alkoholika, który stara się wydobyć z nałogu i czasem nie panuje nad nerwami. Prywatnie jestem dziadkiem, który hołubi swoje wnuczęta. Dlatego nie do zniesienia była dla mnie scena, w której mój bohater zostawia w samochodzie swoją wnuczkę – co omal nie doprowadza do tragedii – po to, żeby
KategorieOstatnie tematySzukajRegulamin Cierpisz z powodu picia bliskiej Ci osoby? Tutaj możesz podzielić się swoimi problemami, troskami. Strona:12 TEMAT: Re: Mąż pije a ja nie panuję nad własnymi nerwami 2010/06/25 20:01 #36 Re: Mąż pije a ja nie panuję nad własnymi nerwami 2010/06/25 20:35 #37 Posłuchaj w oknie "Video" wywiadu z Kzysztofem alkoholikiem ,opowiada o sobie i swojej żonie jak mu pomogła upaść,słuchając jego to tak jak bym widział siebie-cóż za dopóki mi pomagano pic to ja chciałem pić i kombinowałem,ale jak mi zaczęto komfort picia ucinać-to były dwa wyjścia awaryjne-śmierć ,albo trzeżwość. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Strona:12
Emocje związane z przygotowaniami do ślubu potrafią w niektórych wyzwolić najgorsze cechy. Co będzie, gdy para napotka w swoim wspólnym życiu poważne problemy? Nietrudno przewidzieć jak żona lub mąż, który nie panuje nad sobą jeszcze przed zawarciem małżeństwa potraktuje swoją drugą połówkę po ślubie. 2.
"Na dobre i na złe" odcinek 538 - środa, o godz. w TVP2 O co może chodzić prokuraturze? Adam jest przekonany, że Wiktoria Consalida doniosła na niego. Myślał, że może na niej polegać i bardzo się zawiódł. Zobacz: ''Na dobre i na złe''. Wiktoria nie chce Falkowicza i jego badań klinicznych - zdjęcia Aby uniknąć przesłuchania w prokuraturze załatwia sobie fałszywe zwolnienie lekarskie. Siedzi całymi dniami w domu, Wiki zaczyna to już denerwować. Ma pretensje o bałagan i jego zachowanie. Sprząta jego rzeczy a Adam zaczyna nieprzyjemną rozmowę. Oburzony Krajewski kłóci się z Wiki. Uważa, że przez nią musi się ukrywać. Dochodzi do ostrej wymiany zdań. Adam zarzuca Wiki donosy, natomiast ona nazywa go tchórzem. Przeczytaj:"Na dobre i na złe". Była kochanka Falkowicza grozi Wiktorii! - Grzebiesz w moich rzeczach? - zarzuca Możesz mi powiedzieć jak długo zamierzasz ''chorować''? - odpowiada Wiki z przekąsem- Donosisz to donoś na mnie, że udaje - dodaje obrażony Adam a Wiktoria to koniec przyjaźni? Adam nie wie, że Wiktoria jest niewinna. Nie wie też, że prokuratura nie wie nawet o jego nielegalnych badaniach. Chcesz wiedzieć więcej o serialach? Odwiedź nas na Facebooku!
SHiL3w. y5oq1zqyev.pages.dev/257y5oq1zqyev.pages.dev/323y5oq1zqyev.pages.dev/349y5oq1zqyev.pages.dev/121y5oq1zqyev.pages.dev/197y5oq1zqyev.pages.dev/105y5oq1zqyev.pages.dev/388y5oq1zqyev.pages.dev/251y5oq1zqyev.pages.dev/255
mąż nie panuje nad nerwami